Kiedyś już Wam wspominałam, że chciałabym odwiedzić pole lawendy na Mazurach, oczywiście Prowansja w czerwcu, kiedy lawenda kwitnie najpiękniej to byłoby spełnienie najskrytszych marzeń. Pewnego dnia trafiłam jednak na pole lawendy znacznie bliżej niż w Prowansji…ba znacznie bliżej niż na Mazurach i na historię Pani Hani, która od kilu lat prowadzi hodowlę lawendy Lisie pole w Bieniądzicach.
Pani Hania uprawia lawendę od kilku lat, z lawendy przygotowuje dekoracje ślubne, piękne wianki, hydrolaty lawendowe, woreczki z suszem (pachną cudnie…), bukiety (w tym jeden na zdjęciu). Lawendy raczej nie używa się na świeżo, najpiękniej i najdłużej prezentuje się zasuszona. Na polu można również wykonać sesję ślubną, jeśli akurat planujecie ślub na czerwiec lub lipiec.
Kiedy przyjechałam na pole pomyślałam sobie prawdziwe slow life…cisza, spokój, natura, cudowny zapach. Po chwili rozmowy i przeczytaniu wywiadu z Panią Hanią dotarło jednak do mnie ile pracy kosztuje utrzymanie pola. Trawę pomiędzy kępkami kwiatów trzeba systematycznie kosić, kwiaty pielić, niekiedy ochronić przed mrozami, odpowiednio przycinać…do tego kwiaty nie kwitną cały rok, a głównie w czerwcu i lipcu. Odmiany lawendy uprawiane we Francji raczej nie przyjmą się u nas, dlatego na polu głównie spotkamy Lawendę lekarską (Lavandula angustifolia), która też nie jest całkowicie bezproblemowa. Z drugiej jednak strony czy slow life to brak pracy, to błogie lenistwo, sączenie wina i podziwianie pięknego widoku. W moim odczuciu to praca z pasją, to życie zgodne z rytmem natury, to realizacja siebie i w takim znaczeniu myślę, że takie pole lawendy to sposób na slow life.
Ja to w ogóle lubię ludzi z pomysłem na życie, z odwagą, aby spełniać marzenia, z pasją. Ta wizyta na polu pokazał mi, że można prowadzić zupełnie inne życie, że warto wierzyć w marzenia. Przy okazji dowiedziałam się również jak odpowiednio i kiedy przycinać lawendę, co z pewnością zastosuję w moim ogrodzie. Ostatnio jakoś trafiam na takie miejsca, które powstały z pasji. Jeśli wybieracie się do Sandomierza to koniecznie zatrzymajcie się na degustacje wina i pysznego sera w winnicy sandomierskie.
Na koniec skoro już jesteśmy w scenerii pól zostawiam Was z utworem „Fields of gold” w wykonaniu Stinga i Murviniego. Kocham ten utwór, przypomina mi mój własny ślub…aż się rozmarzyłam:)
Perfect combination: lavender and song. glad to meet you.
PolubieniePolubienie
Takie pole lawendy to prawdziwe marzenie. Marzenia jednak wymagają pracy.
PolubieniePolubienie
Nigdy na żywo nie widziałam lawendowego pola, ale mam nadzieję, że kiedyś spełnię to małe marzenie 🙂 Uwielbiam lawendę, miałam kiedyś malutki wianuszek lawendowy z Hvaru, pachniał przepięknie i cieszył oko 🙂
PolubieniePolubienie
Cudowna lawenda 🙂 W ubiegłym roku byłam na Lawendowym Polu na Warmii, ale nie była jeszcze w pełni rozkwitu, jak na Twoich zdjęciach. Pięknie 🙂
PolubieniePolubienie
Pięknie 🙂 Właśnie wróciłam z wakacji, gdzie zejście na plażę całe było w kolorowych kwiatach i lawendzie właśnie. Raj na ziemi 🙂
PolubieniePolubienie
Ludzie z pasją zawsze są najciekawsi, a zdecydowanie trzeba mieć pasję, aby przygotować coś takiego jak to pole. Pięknie wygląda i robi wrażenie, zwłaszcza jeśli człowiek sobie uświadomi, ile pracy musiało zostać w to wszystko włożone. Ja mam problem z koszeniem własnego podwórka – a jest spore – zwłaszcza wokół krzaków agrestu i porzeczek, a tu jeszcze i pielenie, i przycinanie, i stała opieka – to też robi wrażenie.
PolubieniePolubienie
Uwielbiam lawendę. Takie pole to mały raj na ziemi
PolubieniePolubienie